czwartek, 31 grudnia 2009

Przerwa Programu






Zegnam sie z Wami na 2009 trzema najwazniejszymi dla mnie zdjeciami wykonanymi w tym roku. Dwa dotycza dwoch najwazniejszych dla mnie osob z dwoch wydarzen 2009 a trzecie jest swoistym znakiem zapytania, ktore postawil mi ostatni test dotyczacy aparatu Leica M9. Kliniczny obraz, ktory M9 daje na 80 ISO przewyzsza juz jakoscia slajd. Nie potrafie powiedziec jak zachowa sie aparat w fotografii pod ostre slonce w mocnych kontrastach z czym zawsze miala cyfra monstrualne problemy. Dotad nie bylo takich warunkow i nie moglem przetestowac w tym kierunku aparatu a dla mnie ten test jest najwazniejszy, bo jestem fanatykiem nastroju i teatralnego oswietlenia. Zakladajac jednak, ze M9 jest na tyle dobra, ze dorowna slajdowi, pozostaje jeszcze ciagle pytanie o sama filozofie fotografii. Nie pragne i nie zdolam tu na nie odpowiedziec, bo sam mam bardzo ambiwalentne odczucia. Fajnie jest pstryknac fotke i miec ja zaraz gotowa na komputerku. Z drugiej strony prywatnie, z calego serca, nienawidze fotografii cyfrowej, bo to ona zniszczyla fotografie jako taka, przyczynila sie do upadku i mocnego chwiania sie wszystkich drukowanych magazynow. Sprawila, ze dzis odbiorca pstrykajacy samamu „wspaniale zdjecia” ma tak makabrycznie obnizona swiadomosc odbioru fotografii, ze we wszelkich konkursach wygrywaja zdjecia tak zalosne, ze wypada usiasc i plakac nad koncem fotografii jako takiej, z lezka w oku wspominajac ponadczasowe zdjecia takich fotografow jak Kalvar, Erwitt, Harvey, Webb, Abbel czy Allard.
Cyfra bez dwoch zdan zabila fotografie. To co dzis nam pokazuja to jakis kiepski zart. Niedlugo powstana kamery cyfrowe o takiej rozdzielczosci, ze bedziemy mogli sobie wyciac dowolny kadr i umieszczac go jako zdjecie. Ja jako milosnik esseju a w szczegolnosci fotografii ulicznej, nie moge pogodzic sie z takim faktem. Sztuka obserwacji i umiejetnosc „przycisniecia w odpowiedniej chwili” zamienila nam sie na wybieractwo, ktore dzis moze wykonac doslownie kazdy. Nawet dziesieciolatek. Elliott Erwitt, mistrz mistrzow, pisze gdzies: „...fotografia cyfrowa robi z każdego mężczyzny, kobiety, dziecka i szympansa kwalifikowanego fotografa...”. In Public, ktorego bylem kiedys wielkim fanem, a ktorego postawa fotografow byla dla mnie wyznacznikiem podejscia i jakosci zdjec, dopuscil wybieracto odpowiednich ujec z aparatow robiacych seriami ponad 10 fot na sekunde, rasowanie, kadrowanie..... Ostatni (moj) bastion padl. Nie oceniam, ale pytam sie, jest to jeszcze fotografia? Jest to jeszcze „beressonowski strzal”? Czy to moze raczej juz subtelne kiedys wedkarstwo, ktore zamienilo sie w polow ryb razonych pradem, albo ogluszanych wrzucanymi do wody granatami. Czy to wrazliwosc, czy raczej juz porzadanie?
Rozumiem i szanuje, ze fotografia cyfrowa ma swoje miejsce i jest potrzebna. Jest potrzebna do newsow, reklamy – fotografii uzytkowej. Ale czy to jest fotografia? Erwitt pisze dalej: „Oczywiście fotografia cyfrowa jest tania i daje szybkie rezultaty (wiadomości - fotografowanie mody - reklama i temu podobne), ale jest ona łatwo wyklinana, a wątpliwości co do archwizowania ze względu na metody technologii i konserwowania ciągle się zmieniają. Azotan srebra jest ciągle najbardziej niezawodnym materiałem, ale niestety na wylocie.” Ostatnio zmrozila mnie informacja, ze Fujifilm konczy produkcje filmow typu QuickLoad. Kiedy przestanie produkowac 35 mm? Czy zdani jestesmy na cyfre? Czy cyfra, oczywiscie w sensie szeroko pojetego reportazu a w szczegolnosci fotografii ulicznej, jest jeszcze fotografia?
Nie wiem. Nie wolno autorytatywnie zabierac mi zdania w tej sprawie. Ale dla mnie, prywatnie, subiektywnie, to zupelnie inna dziedzina. Nie ma dla mnie czegos takiego jak fotografia cyfrowa. Mozemy to nazwac obrazowaniem cyfrowym, lub lepiej grafika cyfrowa. Prywatnie mam na szyji analoga a jak fotke rodzinna strzelic che sobie to wyciagam Iphona – w zupelnosci wystarcza do „fotografii” pamiatkowej. Zdjecie, do ktorego wytworzenia potrzebujemy komputer nie jest dla mnie zdjeciem. Nie mam zgody na stawianie w jednym szeregu fotografii Kalvara z seriami z supercyfry po obrobce, kadrowaniu i sztucznym dodaniu ziarna z Trixa w Photo Shopie. Nie mam rowzniez zgody na wplyw cyfry na monstrualne zanizenie poziomu swiadomosci fotografii u odbiorcow. Na swietne kiedys konkursy, na ktorych dzis ogladanie pokazywanych zdjdec, szkoda marnowac juz czas. Koniec fotografii? Moze. Nie wiem.
Ja widze szansę w takich inicjatywach jak „5 klatek” czy „Foto Index”. Bo nawet najwierniejsi czytelnicy przestali prenumerowac juz powazne magazyny. Pozostaje nam juz tylko plastikowosc, internet i podziemie, podobnie jak z ambitnym kinem, gdzie szerokim lukiem omijajac nalezy multiplexy. No, chyba zeby zajzec na popcorn. Ja na 2010 biore rozwod z internetem i poczekam co czas pokaze. „Jestem mechanikiem, nie musze byc ubolem” – jak mowi bohater jednego z filmow przyparty proza zycia do muru. Poczekam co czas pokaze. Jeszcze rok temu wolano slajd co 2 godziny. Potem dwa razy dziennie. Dzis wolaja raz dziennie a calodniowe fukcjonowanie labu ograniczono do godz. 23.00. Moze za trzy miesiace przestana wolac slajd w ogole? Moze w 2010 sam z cyfra zdecyduje sie latac? A moze zajme sie filatelistyka? Czas pokaze co przyniesie 2010, cywilizacja, globalizacja, Zjednoczona Europa i przywodztwo USA w swiecie. Ja sobie odczekam i w 2010 pobawie sie w obserwatora.

14 komentarzy:

Unknown pisze...

Trzeba robić swoje i nie oglądać się na innych, mieć spory dystans do siebie i tego co się robi. Odezwij się czasem ;ppp

piotr koszczynski pisze...

podobnie jak Erwitt :)

Red pisze...

dobrze napisane, spokojnie mógłbym się sam pod tym podpisać

BB pisze...

Masz dużo racji, to oczywiste, że w Polsce rynek fotografii jest jakimś kulawym karłowatym tworem, ale według mnie całe szczęście, że... tylko w Polsce. Zobacz, że choćby w Rosji jest zupełnie inaczej. Fotografia srebrowa ma się całkiem nieźle, te proporcje między cyfrą a materiałem światłoczułym są jakoś rozsądnie wyważone. Przykładem może być Oleg Klimov - oprócz komercji, robi też długoterminowe projekty swoim contaxem g2, nie do szuflady czy internetu, bo są zamawiane przez pisma w Moskwie czy Sankt Petersburgu. Czy dalej tamtym szlakiem - Buck Pago gdzieś na Filipinach biega z Leicami po ulicach i też te zdjęcia sprzedaje. Czyli można, czyli to tylko u nas tak do dupy.

I to co piszesz, jest w tym dużo racji, ale to trochę brzmi jak słowa rozżalonego człowieka, ubolewającego nad miejscem analogowej fotografii, który jednak chce się przebić. Tyle, że tej oczywistej tendencji nie zawrócisz, obawiam się, że ten dom jest już spalony. Nie widzę powodu, dla którego trzeba byłoby się przebijać akurat u nas. Dlatego za Pawłem, pieprzyć polski rynek foto, ich konkursy, wydawców, edytorów - niech sobie tworzą ten świat. Jeśli fotografowanie jest naprawdę ważne, trzeba to robić z pasją, nawet jeśli dla siebie. A takie enklawy (!) pewnego światopoglądu, jak te o których mówisz, będą powstawać, bo ludzi mających podobny system wartości jest naprawdę wielu. I liczę, że taka druga, alternatywna ścieżka, będzie się w Polsce tworzyć i będzie coraz wyraźniejsza.

piotr koszczynski pisze...

Na temat polskiej rzeczywistosci foto, funkcjonowania redakcji, agencji czy wydawcow mozna by wiele ciekawego napisac. Nie tak dawno, naczelny jednego z wiekszych polskich magazynow na moje pytanie dlaczego pod zdjeciem wykonanym przeze mnie i zamieszczonym w „jego” pismie nie ma mojego nazwiska, odpisal mi po wymianie paru maili, ze moja postawa jest „mocno egzotyczna”. Okazuje sie, ze egzotycznym jest upominanie sie u nas dzis w kraju o prawa autorskie. Mogłbym napisac o bezczelnym plagiacie, ktory zrobil znany, szanowany dziennik z moich zdjec uprzednio proszac mnie o prevki, czy wrecz o zdjeciach skradzionych. Ale coz takie uzalanie zmieni? Nie wiem czy taka sytuacja jest tylko w Polsce, czy juz w ogole na swiecie - takiej wiedzy nie posiadam. Sa agencje, ktore od lat nie umieszczaja nazwisk autorow, a fotografowie sie na to godza. Sami nie dbamy, a placzemy ze nas nie stac na sprzet.
Natomiast zapewne masz bardzo duzo racji w tym co piszesz, przeciez Sebastian Salgado dostal potezne dofinansowanie na projekt a i Alex Webb dalej na slajdzie foci. Moje wiadomosci o rynku rosyjskim sa kompletnie zerowe a o rynku swiatowym skromniutkie. Z drugiej strony... nazwijmy to tak; „wiem z pewnych zrodel” na jakich zasadach pracuje James Nachtwey (wlosy mi deba stanely), z jakimi problemami boryka sie Josef Koudelka a sam D.A. Harwey, na swoim blogu, ponad rok temu przyznal wprost, ze go na zakup (wtedy) Leici M8 po prostu nie stac i dlatego foci Nikonem d70. Sztandarowy fotograf NG.
A co dzieje sie z Allardem, z Abbelem i paroma innymi, kiedys znanymi fotografami? Pojecia nie mam, ale obawiam sie, ze opierajac sie komercji zostali pokonani. Cyfra gora.
Mysle, ze ogolna sytuacja danego fotografa jest skladnia paru wypadkowych, panstwa w ktorym pracuje, redakcji a nawet prywatnej sytuacji rodzinnej, bo przeciez w pewnych momentach tworczosc Bressona czy Van Gogha byla dotowana po prostu przez rodzine.
Problem tkwi rowniez w tym, ze wielu amatorow robi naprawde dobre zdjecia, ale sytuacja finansowa zamyka im mozliwosci powaznych publikacji i zostaje im net i zalosne i zlosliwe komentarze osob, ktore nie potrafia dostrzec ich kunsztu. A redakcyjne miejsca sa obsadzone mocno przez Wielkie Slawy i to w cale nie koniecznie z branzy foto, ktore juz dawno temu podpisaly pakt z diablem i wywracaja rynek do gory nogami, dbajac jedynie o rankingi i majac kompletnie w nosie poziom fotografii. Czyz to nie PAP jakies 3 lata temu zamiescil ogloszenie "poszukuje sie fotoedytora, wymagane podstawowe wiadomosci o fotografii"? Moze sie ktos dla jaj podszyl, z drugiej strony w jakim celu mialby ktos cos takiego robic?
No tak, ale to kwadratura kola. Wszyscy wiemy jak jest. Rownie dobrze moglbym tego postu nie pisac, bo nic on nie wnosi ani nie zmieni. Mocno licze na ta druga, alternatywna sciezke, o ktorej piszesz i ktora byc moze sie stworzy. I tu uklon w strone Witka Krassowskiego i Stanislawa Kulawiaka i podobnym im fotografom, ktorzy pomimo ciezkich czasow wciaz wartosciowa fotografie potrafia tworzyc.

piotr koszczynski pisze...

Juz pozno, ja musze gnac, o 24.00 z blogiem sie zegnam a przypomniala mi sie jeszcze jedna sprawa. W trosce o powyzsze, pomysl mialem aby powolac do zycia agencje chroniaca poziom foto i autorskie prawa w kraju. Mialem chetnego prawnika, speca praw wlasnosci intelektualnej, informatyka chcacego stworzyc nam wirtualna agencje..... Skrzyknalem kumpli i.... wiesz o co poszlo? Okazalo sie ze najwazniejszy byl layout strony! Czyz my sami nie jestesmy smieszni? Zdrowki!

Anonimowy pisze...

pozdrowienia:]

Piotr Rygielski pisze...

Jeden z moich kolegów ostatnio stwierdził, że chyba zgłupiałem. Postęp idzie do przodu a ja wyszukuje jakieś stare aparaty i robię nimi zdjęcia. Chwilę pomyślałem i stwierdziłem że to cała fotografia się cofa do tyłu na jakimś późniejszym początku fotografii był średni format następnie mały obrazek a teraz cyfra która jest tak płytka że mdli.

Szkoda że uciekasz internetu mam nadzieje ze zdjęcia gdzieś będziesz pokazywał. Śledzę Cię od plfoto jak Cię moderatorzy przy pomocy tamtejszych (niektórych)bez mózgów skutecznie przegonili. Może jednak warto się pokazywać z tym tamtym chociażby dla małej garstki cichych fanów :)

Pozdrawiam

pinkpixel pisze...

a tak fajnie się do Ciebie zaglądało

damian chrobak pisze...

Piotrze, ucalowal bym Cie za ten post.
Chyle czola ze tak ladnie to wszystko w slowa ubrales.
Jak na razie w Londynie problemu nie ma z wolaniem slajdow ale to inny rynek i maniakow jeste wiecej.
Ale tak jak Piotrek pisze, trzeba robic swoje i sie nie ogladac na innych.
Pzdr

Michał Adamski pisze...

A w Poznaniu to czekam ok 1,5 tygodnia na slajdy i jak sie dowiedzialem ostatnio, dlatego że do Niemiec wysyłają...eh

jacek szust pisze...

Dzięki za ten wartościowy tekst! W pełni się zgadzam, nawet trudno coś dodać.
Myślę,że fotografii to nie zabije - ludzie mają taką naturę, że jak czegoś jest za dużo to pojawia się ruch w drugą stronę. Ja sam zacząłem od fotografii cyfrowej a teraz wołam slajdy i negatywy. Czuć już ten powrót.

Unknown pisze...

minął rok... nawet ciut więcej, żadnego tekstu... podsumowania... ?
;>

piotr koszczynski pisze...

Tak, tak, masz racje. Szykuje sie na konkluzje przemyslen z obserwacji minionego roku, ale inne sprawy mnie gonily. Na razie na Snapsie pare fot z 2010 wyladowalo. Pozdrowki!