czwartek, 6 stycznia 2011

2010





2010

W 2010 roku postanwilem pomilczec netowo czas ten przeznaczajac na obserwacje tego co sie dzieje. Minal rok, zatem powinienem napisac cos Bardzo Madrego. Jakies Odkrywcze Wnioski wyciagnac. I tu rozczarowanie. W zasadzie nie mam spostrzezen nowych.
Utwierdzilem sie jedynie we wczesniejszych, ktore juz opisywalem.

Ze smutkiem sledzilem coraz nachalniejszy zalew coraz bardziej nieciekawych zdjec jakie pojawiaja sie na fotograficznych portalach. Z reszta nie tylko tam. Wystawy, konkursy, a w szczegolnosci magazyny - przezywaja moim zdaniem, niesamowita degrengolade fotograficzna. Zeszyty pisma z zolta ramka, ktorych wydania gromadzone mam od chyba 1972 roku, przestalem kupwac bodajze ze 3 lata temu a dzis bedec w Empiku lapie sie na tym, ze przechodze obok polki nie zagladajac nawet do srodka magazynu. Z reszta nie tylko tego magazynu.
Zdjecia wygrywajace konkursy sa coraz bardziej zalosne, w skladach jury coraz czesciej widzi sie osoby niekompetentne a i te kompetentne, ktore zdjecia bezposrednio wykonuja od lat zawodowo, prezentuja dzis w swojej pracy tworczej coraz to gorsze materialy. Celuja w tym „gwiazdy” naszej rodzimej fotografii.
Wciaz mi wychodzi na to, ze przyczyna upadku fotografii jest pojawienie sie cyfrowych technologii. Dzis kazdy jest „fotografem”. Jak to Elliott Erwitt gdzies fajnie ujal, mniej wiecej w tych slowach: „Dzis aparat cyfrowy pozwala kazdemu dziecku a nawet malpce byc fotografem”. Zdjecia, ktore po dokonaniu zakupu cyfry wykonuje sie „za darmo” w gigantycznych ilosciach, nie odczuwajac hamulcow przed iloscia wciskania spustu migawki, sprowadzaja sie do koncentracji na wybieractwie czegos z byle jak wykonanego materialu a nie koncetracji na wykonywaniu jak najlepszego zdjecia. Ktos, kto kiedys fotografowal na kliszy, dobrze sie zastanowil „puszczajac serie” z aparatu, bo kazde zdjecie kosztowalo 2-5 zlotych i wymagalo pracy wlozonej w wywolanie, odbicie, powiekszenie i inne czynnosci w zaleznosci od materialu. Dzis bezkarnie, „za darmo” mozna pstrykac do woli. Co wiecej, dzis bez ograniczen mozna wszystko publikowac samemu w necie. Kiedys fotoedytor, osoba o najwyzszych kwalifikacjach, byla jednoczesnie cenzorem trafiajacego do niej chlamu i przeprowadzala ostra selekcje publikowanych w prasie zdjec. Dzis publikowac w necie mozemy wszystko sami a fotoedytorzy zatrudniani w wiekszosci pism... No coz, chyba z reszta juz ich nie ma, ja przynajmniej nie znam. W redakcjach, ktorych bywam zasiadaja na tych stanowiskach osoby pelniace obowiazki serwisu foto a nie fotoedycji.
Znamiennym bylo ogloszenie w prasie, chyba juz w 2005 roku, PAPu poszukujacego fotoedytora: „Osoba ubiegajaca sie o to stanowisko powinna miec podstawowe wiadomosci na temat fotografii”
Co ciekawe, pojawilo sie ostatnio kilku nowych polskich fotografow, i to wcale nie zawodowych, ktorzy swoimi zdjeciami przewyzszaja o lata swietlne to co prezentuja dzis nasze polskie „slawy”.
Moze to jedyny pozytywny akcent, ktory zawdzieczamy pojawieniu sie cyfry. Natomiast co ciekawe, wiekszosc z tych „nowych” osob, a wszystkie te z ktorymi ja kontakt bezposredni mialem, odkladaja cyfre na bok, siegajac po analoga. Jestem dla nich pelen uznania, poniewaz zeby dzis fotografowac, wiedzac ze sie nie przebije posrod zalewu tylu obrazow-maszkar i braku wymagajacego odbiorcy, nie odniesie sukcesu ani zawodowego, ani finasowego, musza naprawde ta fotografie kochac z calych sil, zeby im sie chcialo focic dla samej frajdy focenia.
Fotografia cyfrowa zrujnowala moim zdaniem rynek foto w sensie zdjec, co wiecej sam odbiorca stal sie duzo mniej wymagajacy i jego oczy cieszy juz kazdy gniot. Podobnie ma sie sprawa z filmem, gdzie kino niezalezne oglada sie juz prawie tylko na DVD a w multipleksach rzadzi „Maczeta” wraz z rodzimymi masakrami. Kina offowe sa puste, powoli sie zamykaja, podczas rozkwitu kin pozeraczy nachosopopcornu, ktorych, ze wstydem przyznaje, czasem szeregi zasilam, celem wyprozniania emocji.
Zatem o ile wczesniej bylem uwazany za radykala-przeciwnika cyfry, po roku obserwacji stalem sie nim jeszcze wiekszym. Nie przecze, ze czasami sam dla wyladowania nagromadzonych emocji wezme cyfre do reki i pomoge koledze popelnic „slub”. Jednakze z drugiej strony okazalo sie niedawno, ze kiedy kolega poprosil mnie o pomoc nie moglem mu jej udzielic poniewaz wszystkie trzy baterie w cyfrze padly mi i nadawaly sie jedynie do regeneracji a ja nie mialem pojecia o tym, bo przez siedem miesiecy.... nie wyciagalem cyfry z szafy. Nie mialem powodu.
Oczywiscie, nie dlugo przestana w Warszawie wolac slajd na ktorym sam foce. Rozmawialem o tym z wlascicielem labu, ktory juz jako ostatni dokonuje komercyjnie takiej uslugi w stolicy. Na pewno nie bede wolal slajdu przeciagowo, nigdzie go wysylal, ani bawial sie z tym sam. Kocham lapac momenty a nie siedziec z chemia w ciemni. A ze lubie nad wszysko foto BW, lecz sam nie potrafie jej wykonywac, pozostanie mi jedynie cyfra lub zmiana zainteresowan. (Juz poszukuje powoli Stratocastera - gdyby ktos slyszal o jakiejs perelce, wdzieczny bede z info). Zatem moze kiedys sam z cyfra bede latal po miescie. Choc jak na dzis dzien, w zdjeciach jakich ja sie specjalizuje, w ktorych najwazniejsza role odgrywa nie tyle moment i tresc co emocja - swiatlo teatralne, kontrast, nasycenie i barwa, nie udalo sie stworzyc jeszcze takiej cyfry, ktora zblizyla sie w jakosci dosc zadowalajaco do slajdu. Nie mowie juz o oryginalach rzucanych na sciane, bo od powstania slajdu jakosci takiej fotografii nic nie przebilo, ale mam tu na mysli bure kolory i paskudne konrasty, ktore cyfra z siebie wypluwa. Oczywiscie osoby, ktore wczesniej fotografowaly na kolorowym negatywie lub slajdzie ze sloncem w plecy moga byc zachwycone wynikami cyfry. I tu sie zgodze. Dzis zdjecia cyfrowe daja duzo lepsze obrazy jakosciowo niz kolorowy negatyw. Jednak milosnikow slajdu, jego nastroju, nasyconych barw, kontrastow takich jak widzimy w dawnch zdjeciach Harveya, Allarda czy Abbela, zadna cyfra i zaden photoshop nie oszuka. No ale to jest oczywiscie kwestia subiektywna. Mnie, lub pewna grupe osob, jakosc cyfry moze zniechecac. Natomiast duzo bardziej martwi mnie cyfra w kontekscie ogolnego upadku fotografii. Bo o ile rozwazania na temat jakosci cyfry w kontekscie slajdu to moje prywatne dywagacje o tyle wplyw fotografii cyfrowej na upadek i degrengolade fotografii jako takiej to sprawa z namacalnymi faktami.
Fotografia padla. Nigdzie juz jej nie widzimy. Ani w magazynach, ani na konkursach, ani na wystawach. Fajne jest jedynie tylko to, ze pojawilo sie kilku amatorow – szalencow, ktorzy robia kawal swietnej roboty. I ich warto odnalezc. I im warto swoj czas poswiecic.

Konkluzja z 2010 jest taka: coraz ciezej jest sie przez zalew chlamu przecisnac, by cos ciekawego, wartosciowego zobaczyc.

.......................

Acha, jeszcze tak z innej beczki. Tych ktorzy zarzucaja mi ze nie pisze polska trzcionka, ze robie bledy ortograficzne, czy stylistyczne, literowki... – odsylam do ciezkiego diabla. Pisze jak chce i co chce i jak potrafie, lub lepiej mowiac, jak nie potrafie. Bez edycji, poprawek i upiekszen. Moim celem jest podzielenie sie z waskim gronem osob (niezaleznych, offowych) zwiazanych z foto, moimi odczuciami a nie pisanie artykulow. I te osoby kminia.
Anthony de Mello kiedys napisal: „Gdy medrzec pokazuje na gwiazde, glupcy patrza jedynie na jego palec”. Zatem zjawisko a nie forma jego przekazu. Podobnie jak w portrecie oceniamy fotografie a nie urode modela. Kogo raza moje bledy, niech tu nie wchodzi i niech sie nie wkurza. Staram sie pisac zrozumiale, lepiej nie potrafie. Nie czuje potrzeby pracy nad moja forma przekazu, to juz raczej ci niezadowoleni powinni pracowac, jesli sie wkurzaja, nad wlasnym umyslem, w sensie wyzbycia sie intelektu i otwarciem go na impresjonistyczna forme odbioru.
Przypominam, to nie ja wkurzam was, to wy dajecie sie wkurzac mna. Czyz to nie ironiczne, ze dajecie mi sami nad waszymi umyslami wladze?

Pozdrawiam sympatykow, pogromcow odsylam na foto-polisz.

Czuwaj!

12 komentarzy:

Unknown pisze...

czytam... i zgadzam się , ale tak czy inaczej odkładam sianko na syffrę, bo nie stać mnie na filmy - taki trochę paradoks, ale jednak ;)
fotografia to strasznie drogie hobby,
fotografując na filmie czarno-białym najlepiej robić odbitki na papierze, ale ja tego nie potrafię dobrze robić, przydała by mi się osoba która robiła by to za mnie ;)
jest coraz mniej fotolabów gdzie robią odbitki z filmu c-41 - nie będę już wspominał o slajdzie, z którego chciałem zrobić wystawę, pytałem wiele osób i dzwoniłem - ponoć cibachrome robią w berlinie i w hradec kralowym. teraz wszystko jest sztuczne i didżitalne, swiat zapierdala do przodu, złoza węgla i ropy się wyczerpują, ludzie godni podziwu to luntek, gracek, pudzian, doda czy rutowicz, sztuczne cycki-sztuczna inteligencja.
za bardzo odbiegam od tematu
slajd- 30zeta, wołanie 25zeta, ramki 100sztuk 35zeta, skanowania nie liczę bo mam swój skaner ale jakościowo nie zachwyca.
inne hobby to nie jest takie głupie rozwiazanie, np jazda rowerem.

Kuba Kozal pisze...

sama prawda! (powiedział człowiek który przed kupieniem cyfry zrobił w życiu jakieś 50 zdjęć ;) )

jacek szust pisze...

Wielkie dzięki za ten tekst. Brak polskiej czcionki zauważyłem, bo o tym napisałeś :-) Widać treść ważniejsza.

piotr koszczynski pisze...

Mysle Pawel, ze to nie jest do konca tak jak piszesz z ta ekonomia. W tym foto, ktore wykonujemy amortyzacja roczna nawet MP razem z filmami i ich obrobka to max 1.000 zl. Natomiast takiej M9 to ok 10.000. Jesli dodamy jeszcze oryginalne oprogramowanie i inne media do archiwizacji danych, itp, to wole nie liczyc, bo kwota jest powalajaca. Przerabialem ten temat kupiwszy M8. Nie bylem w stanie nawet na nia zarobic, nie mowiac juz, ze to ona miala mnie utrzymywac. A w przypadku reperacji to juz kompletna kicha. Leice MP „pan Kazio za 100 zl zreperuje. A M9 zeby tylko wyslac i ubezpieczyc paczke do Solms to z kilka stowek chyba trzeba juz na poczcie szykowac. A potem auto sprzedac, aby oplacic naprawe. Michale Kaber fajnie to opisal jak co chwile padajaca M8 do naprawy do RFN slal. Jak ja licze to cyfra jest o niebo drozsza od najdrozszych slajdow, a w przypadku BW to juz kompletna darmocha. Noooo..... chyba ze chesz z komercyjnych wakacji w Egipcie przywiesc 5000 zdjec usmiechnietej rodziny. Ale do tego telefon wystarczy. Moj nawet HDRy robi. Ful wypas. I filmikiem pojechac mozna. Nawet latwiej, bo na fejsbuka wrzucic od razu moge. A to priorytetowa dzis rzecz!

Nie wrzucaj kosztow skanera do fotografii analogowej, bo to pomylenie pojec. Analog jest do zdjec a nie internetu. Slajdy rzucasz na sciane, BW odbijasz na brom a jak magazyn publikowc chce, to sami skanowac musza. Ich problem, nie Twoj. Problem zaczyna sie kiedy ze zdjec analogowych chesz zrobic cyfrowe. To faktycznie bez sensu, zeby focic na slajdzie po to tylko by skanowac i odbic na plastik czy publikowac w necie. W necie nie widac roznicy pomiedzy slajdem czy cyfra. 72 dpi i sztucznie podbijajaca kontrast i podnoszaca wysycenie monitorka LCD zrowna slajd z cyfra. Ale to jabys chcial do pieknego, stylowego yachtu wbudowac 500 konny silnik, zeby byc szybszym od slizgaczy.
Do slajdow, czy BW nie potrzebujesz nawet komputera. Gdzies sam chyba kiedys napisales, ze zdjecie do ktorego wytworzenia potrzebny jest komp nie jest zdjeciem ;) Mooozna, ale nie trzeba. W przypadku cyfry trzeba. Plik zerojedynkowy w realu nie istnieje. Cyfra przypisana jest do kompa. Bez kompa nie istnieje.

Canona obiektywy 35 mm to kiepski zart. 1,4 jest jak potezny zoom i na FFie ma kiepski obraz a ten z f 2 ma beznadziejna jakosc. Zostaje 28/1,8 i crop 1,3. Czyli wszystkie Marki o wielkosci dorodnego pustaka. To dobre do komercji ( i taki zestaw do niej mam), ale nie na ulice. Canon ma jeszcze crop 1,6 ale tu nam sie 20 i 24 mm klaniaja a temat o ich jakosci moze przemilczmy. W Nikonie podobnie, 35/2 niby fantastyczna, szczegolnie wersja K (non AI), ale na FFie wali tandeta strasznie po rogach, podobnie jak w Canonie. Wiec znow crop sie klania, z tym ze tu 1,5. Zatem 24 mm. Tej manualnej f2 nie polecam, no 2,8 jest jakims rozwiazaniem, ale wypada ja przymknac o 2 przylony wiec mamy juz f 5,6. To chyba jedyny sensowny „tani” zestaw na ulice, ale tez wcale nie jest maly. Moze Leica X1 jest jakims rozwiazaniem. Jest w „przystepnej” cenie, malutka i cichutka. Jednakze prototyp, ktory mialem w testach mial makabryczne opoznienie na spuscie, ale moze to poprawili. A Ty PENa miales, dlaczego sie go pozbyles, on chyba z nich najlepszy do ulicy.
M9 rzadzi. Ale to aparat dla prezesa banku a nie fotografa w podartych dzinsach. I to nie o jego kupno chodzi a o jego utrzymanie. Pamietasz jaki bum byl jak M8 wchodzila? Dzis nikt jej do reki nie wezmie. A byla w cenie Opla Corsy. A MP... od lat sie dobrze trzyma ;)

Wczoraj wieczorm przeczytalem swoj ostatni post z 2009 i sie usmialem, bo okazuje sie, ze w 2011 powtorzylem to samo. No ale to taki smiech prze lzy, bo jesli sie zmienia to raczej na gorsze.

Dzieki wszystkim za komy!

jacek szust pisze...

Dokładnie tak jest. Mój ZI, za 10 lat będzie działał i będzie robił takie same zdjęcia. Mam Canona 50D ale robię nim już tylko zdjęcia jak jest uroczystość w szkole albo imprezka ze znajomymi - traktuję to jako ćwiczenie oka aby było sprawne na ulicę. Jak kupię sobie MP to kiedyś mój syn go dostanie. M9 za 5-7 lat - nikt nie będzie jej chciał kupić. Właśnie się rozglądam za jakimś optymalnym rzutnikiem, bo odbitki już robię ale slajdy tylko skanuję.

Tomek Świeściak pisze...

Też sie nad tym wszystkim zastanawiam, cały czas...
Jaki jest cel?
Patrze na kolejne badziewne, cyfrowe zdjęcie, które wygrało jakiś tam kolejny konkurs. Tragedia. Jestem na wystawie street photo, oglądam zdjęcia zrobione Leicą M6, nastepnie zeskanowane i wydrukowane z komputera. Bezsens?

Idę zrobić odbitki z C-41 ,wiem że kilka klatek było przejaranych, a dostaję odbitke z poprawną ekspozycją. Dlaczego? Bo Pan w labie zrobił na maszynie -2EV. Ale nie to chciałem uzyskać, chciałem zobaczyć efekt przejarania! Wszędzie komputer, photoshop, skaner, z kliszy 35mm przenosimy obraz do tiffa i obrabiamy go w Adobe CR jak jakiegoś RAWa z lustrzanki cyfrowej.

Zastanawiamy się nad sensem tego co robimy. Po co mi fotografia analogowa, jeżeli później zamieniam ją na cyfrową?
To nie jest ważne. Przecież mamy oryginał, negatyw! Będę chciał, to zrobię odbitkę na papierze, ale mam też potrzebę ją zeskanować, choćby po to żeby pochwalić się kumplowi.

Nie lubie już robić zdjęć aparatem cyfrowym. Lubie za to moją Leicę CL, mojego starego Nikkormata z kosmicznym wizjerem! Lubie robić zdjęcia tymi starymi aparatami. Robię to dla przyjemności! O to chodzi. Fotografia to moje hobby. A hobby ma być przyjemne. Nie będę brał udziału w żadnych konkursach. Nie będę tłumaczył koledze, który właśnie kupił sobie 5dmk2 dlaczego moja CL'ka jest lepsza. Nie przekonam go. Nie ma szans. Kiedy pokaże mu w internecie skany moich klatek to mnie wyśmieje i powie, że jego jpgi z FF canona 5d są ładniejsze! No i co z tego? Ważniejsze jest to co na tym zdjęciu widać. No i dla mnie ważny jest proces. Patrząć na swoją fote widzę cały proces. Moje zdjęcie nie jest dziełem przypadku. Nie jest jednym z 30 rawów ustrzelonych serią 6kl/s. Zrobiłem zdjęcie, zrobiłem 36 klatek. Zwijam film. Wywołam go może za 3,4 dni. Może w weekend. Wtedy zobaczę efekt. Nie wszystkie klatki będą dobre, idealne. Ale wszystkie będą przemyślane! Kiedy fociłęm cyfrą, czasami po przyjściu do domu nie chciało mi się nawet zgrywać zdjęć. Większość była dziełem przypadku. Nie było momentu zawachania. Nacisnąć spust czy nie? Oczywiśćie że tak, mam przecież jeszcze jedną 4GB kartę w kieszeni... Teraz jak wychodzę z aparatem na miasto przynoszę czasami 4,5 klatek, czasami jeden pełny film. 2 lata temu wychodząć z Nikonem D200 przynosiłem 200-250 zdjęć! Wtedy uzyskiwałem 3, 4 zdjęcia, teraz robie 4 i wszystkie 4 są interesujące, bo przemyślane!
Oczywiście ktoś napisze. Przecież możesz zrobić cyfrą też 4 klatki. No właśnie nie. Tak sie nie da. Cyfrą nie zrobię 4, zrobie 14, może 25, a może 50. Dlaczego? Bo cyfra ogłupia. Nie zmusza do myślenia. koniec kropka.

Ok, już teraz krótko, podumowując te moje nie poukładane myśli, którymi chciałem się z Wami podzielić.
Póki są jeszcze w sprzedaży filmy cz-b, slajdy, chemia itd. cieszmy się fotografią analogową! :)

Unknown pisze...

pena sprzedałem bo był dla mnie za wolny, jestem przyzwyczajony do innego typu fotografowania, poza tym to cyfra ;D
odkąd pamiętam fotografuję na filmie, z drobnymi wyjątkami oczywiście, jak prawie każdy z nas.
trudno jest porzucić stare nawyki, ale cyfra się ciągle rozwija i myślę że to przyszłość fotografii.
ale póki co mamy teraźniejszość, wiec jeszcze sporo wody upłynie w Odrze zanim zacznę fotografować tylko na cyfrze.

Anonimowy pisze...

Ja mam nadzieję Piotrze, że wrócisz tu na dłużej. Chętnie pooglądam nowe zdjęcia, nawet jeśli by to miał być skanowany slajd :)

Ja w sprawie cyfry nie mam aż tak kategorycznej opinii, ale przyznaję, że wróciłem do analoga. Wyszedłem z założenia, że muszę mieć z tego frajdę i radość, a cyfrowy aparat mi tej radości nie daje. Jedyne do czego używam teraz cyfry to zdjęcia mojego pięciomiesięcznego synka. Głównie dlatego, że mogę je po chwili pokazać i porozsyłać gdzie trzeba. Do tego cyfra jest akurat dobra.

Pozdrawiam

piotr koszczynski pisze...

Heh, no tos mi Kuba przygadal z tymi skanami slajdow :)
Ale masz racje. Net to taka zabawa. Tym bardziej to co pisze. Nie traktuje sam tego bardzo powaznie. Nie wiem czy w ogole cokolwiek traktuje z tego co robie i w co wierze powaznie. Krokodyle zyja 70 milionow lat i przezyja ludkow z pewnoscia. W tym kontekscie cala kutura jest jak pierdniecie nietoperza. Tym bardziej fotografia a jeszcze bardziej to co pisze.

W poscie nie do koca sie chyba jasno wyrazilem, bo nie chodzilo mi o negowanie cyfry po calosci. Ja pisalem bardziej jaki wplyw moim zdaniem ma dygitalizacja na „fotografie”, przy czym poprzez „fotografie” mialem na mysli tylko to co ja za „fotografie” uznaje. „Fotografia” to termin o bardzo szerokim znaczeniu, ja mialem na mysli strita, ewentualnie dokument, czy reportaz, ale w tej prawdziwej, radykalnej formie. Erwitt, Kalvar, Harvey, Webb, Abell, Allard, ze tak po nazwiskach pojade. No dobrze, niech wam bedzie, dorzuce jeszcze Bressona, choc dla mnie to on za artysta. Ale na Salgado sie nie zgadzam ;)

A „fotografia” to przeciez nawet „zdjecia” z satelity, fotografia reklamowa, uslugowa, dziennikarstwo a nawet „rodzinna” i milion innych rodzajow. I zapewne cyfra w jakichs obszarach sie dobrze sprawdza a moze nawet jest nie zastapiona.

Tyle ze dla mnie, czysto subiektywnie, prywatnie i indywidualnie, zdjecie reklamowe to nie fotografia, podobnie jak „reporter” z dziennika to nie fotograf. Dla mnie dziennikarz.

Tak samo nie sznuje zdjec robionych analogowo, ktore byly ustawiane, rezyserowane, poddawane obrobce a nawet kadrowane. A przeciez to sa tez zdjecia. I nawet sie nie roznia niczym zewnetrznie a nawet moga byc „ladniejsze”. Ale, jak Rami przed laty pisal, jaki sens jechac do Wietnamu i narazac zycie jesliby podobny lub nawet lepszy kadr na miejscu zaaranzowac mozna ? Sens jest tylko w tedy kiedy fotografia (w tym rodzaju zdjec o ktorych tu mowimy) jest uczciwie zrobiona. A cyfra z zalozenia nie jest uczciwa, bo to kod zerojedynkowy mozliwy do uzyskania jako sekwencja w dowolnej ilosci.
Wybieractowo i przetwarzanie, obrobka i rasowanie a nie fotografia jaka ja szanuje.
Ja mam slajd – pstryk i koniec. Wolam i oprawiam w ramki. Nie ma tu szansy na przycinanie kadru, podbicie kolorow, kontrastu, wyostrzenie. Widzialy galy co fotografowaly. Moja fotografia konczy sie po przycisnieciu spustu. A 5 sekund serii z F5 kosztuje okolo 100 zlotych ze slajdem w srodku.

Tomek, no wlasnie, kurcze, cyfra oglupa... To nastepna sprawa. Ja w M8 to sobie nawet monitor zakleilem zeby nie zerkac. Witek Krassowski przestrzegal: „Fotograf gapi sie w monitor jak mu fota wyszla a tam akcja leci”. No ale to silniejsze. Odruch taki. Wiec zakleilem. Wiesz co sie stalo jak zakleilem? Zaczalem przyciskac „na wszelki wypadek”. Oszalec mozna. Jak material o Konstancinie robilem to srednio po jednej rolce dziennie skrecalem. Jak w miedzy czasie M8 kupilem to po 400 zdjec dziennie mi zaczelo wychodzic. Ponad 10 razy wiecej.

Pawel, ten PEN po mojemu do Leici X1 jest podobny. Gluptaki sa z zumami a lustra znow za duze. W kontekscie strita to w ogole cyfry jeszcze nie wynaleziono. Znaczy sie jest Leica M9, ale kogo stac na aparat za 24 tysie ktory za chwile jest przestarzaly, niczym smartphon po wyprzedazy? Co chwila nowe technologie wchodza. Taka cyfra powinna max 4-6 tysie kosztowac i miec serwis w Polsce. Nie ma takiego aparatu, ktory bylby maly, ze stalka, bez AFa, bez opoznienia na spuscie i cene mial przystepna. .

Wiec nawet gdybysmy chcieli robic strita cyfra to nie ma jeszcze fikusnego po temu narzedzia. Moze na szczescie.

No ladnie, komentarze wychodza mi dluzsze niz posty :)
Milkne zatem i cus tam zawiesze f krutce...
Pozdrowki!

alekw pisze...

Czy mozna mieć cyfrę, nie robić 1000 zdjęć na godzinę i nie patrzeć w ekranik? IMHO można.

Może Fuji X100 będzie dobrym rozwiązaniem na ulicę?

Michał Adamski pisze...

Właśnie o tym fuji chciałem wspomnieć, pytanie czy coś jeszcze poza design'em będzie wartościowego w tym aparacie?

Żyjmy w czasach tymczasowych, wszystko jest teraz nastawione na ilość i na szybką wymianę, cyfry wie w to wpisują. Chodzi o to by sprzedać jak najwięcej aparatów, a nie o to by ludzie dobre zdjęcia robili.
Dlatego tylu teraz "fotografów".
Nie ukrywam, ze zacząłem od cyfry, ale sie przesiadłem częściowo na analoga i żałuję, że tak późno, że jednak moje początki to nie właśnie film.
Inną kwestią jest archiwizacja. ciekawy jestem w jakim kierunku ten "wyścig zbrojeń" pójdzie i czy za 15-20 lat ktoś odtworzy zdjęcia z obecnych dysków. Czy nie będą one tym czym dla obecnych nastolatków kasety video czy magnetofonowe. Z filmem chyba nie ma takich problemów, jest tylko objętościowy ;)
A czy ktoś za ileś lat znajdzie na złomowisku sprzetu w Chinach dysk ze zdjęciami takiej współczesnej Vivian Maier? Wątpie ;D

pozdrawiam

piotr koszczynski pisze...

O! A ja jak zwykle nic nie wiem :)

"korzystających ze sławnych filmów światłoczułych Velvia, Provia, Astia, itp., inżynierowie Fujifilm poświęcając szereg miesięcy na dokładne badania opracowali perfekcyjny profesjonalny aparat fotograficzny o kompaktowej formie."

Brzmi zachecajaco ;) Bardziej przypomina Zorke niz Leice i to w nim mi sie bardzo podoba! Na zdjeciach wyglada rewelacyjnie. Taki prawdziwy, stary, dobry aparat :) Szkoda tylko ze z kompozytow a nie metalu. Ale moze przynajmniej tani chociaz bedzie.

Ale niestety to raczej nie dalmierz. Ja tego nigdy nie zrozumiem jak ludzie umjeja lapac monety z autofokusem. Ja bym nie nadazyl przekadrowywac. Poza tym GO sie zabija, na niskich przyslonach czesto pomiedzy plany ostrosc trzeba ustawic aby je GO ujac. Nie umialbym. Musze manualnie. Nawet w lustrze bez AFa robie. Moze z nim jak z Hexarkiem, ze AFa chociaz wylaczyc mozna i na podzialce jechac.

Wyglada rewelacyjnie. I ten obiektyw-nalesnik jeszcze :)